niedziela, 22 marca 2015

IX.

Nieco zwolniłam z tempa w tym tygodniu. A może to tylko złudzenie... Od poniedziałku do piątku terapia, siłownia, przygotowania na imieniny mamy, imieniny mamy, kawa z babeczkami z terapii, castorama, codziennie gotowania, zakupy, dieta, nie wliczając czwartkowej-imieninowej dyspensy. wyczekiwany weekend, i ? i weekend zdecydowanie nie poszedł tak jak był planowany. na terapii uslyszałam, że wyłączyłam emocje - nie rusza mnie nic co sie dzieje wokół: zus, egzaminy, posypanie sie grupy, spotkania z daalsza rodzina, problemy znajomych, operacja przyjaciołki, brak kontaktu z najblizsza rodzina. sobotnie wydarzenia odreagowalam w kuchni - nie ucieklam w sen, ani w papierosy, chociaz nie raz w oczach pojawiły sie łzy złości i bezsilnosci. wlaczyla sie mala agresja, chec izolacji, bo ktos nie znalazl dla mnie czasu. sen pozwolil oczyscic mysl i juz o poranku przeprosilam za swoje zachowanie. jednakże utopia sie wycofuje, a ja ponownie poniosłam porażkę. niedziele zatem spedzilam w wiekszosci czasu w kuchni, a miedzyczasie za zakupach na kolejny dzien oraz pod kocem rozwiazujac sudoku. 
minęło 10 tygodni terapii, a mimo wielu rozmow, głównie z powodu tego co sie dzieje wokół wciąż jestem zagubiona. nie wyobrazam sobie powrotu do pracy, wpasowania sie z powrotem w system. nie panuję nad sobą, leki chyba nie pomagają, a więc obawiam się reakcji w pracy. boję się również samotności, a dokładnie braku ramion Utopii. starym schematem bezmyslnie popadłabym w inna chorą relacje by tylko miec kogokolwiek obok. Utopia również jest chora. czuje silne przywiazanie, bliskosc a otrzymuje fizycznosc, scisle wydzieloną, jakos 1 dzien na tydzien badz dwa. winą jest rzekomo system pracy, ambicja. rozumiem, lecz nie w satysfakcjonujący sposob. jestem osobą zero-jedynkową. dla mnie nie ma mentalnej szarosci. jestem zwyczajnie na pozycji zero 'ambicje w pracy czesto powoduja to iz tracimy cos rownie waznego'. zbyt wielkie słowa. jesstem zabawką, maloistotnym plastikowym gównem, a nie 'czymś ważnym'...
nie rozumiem ludzi zyjacych jedynie praca. rozumiem że pieniądze są wazne. dzięki nim mozemy zyc na jakims okreslonym poziomie. lecz po co nam wysoki poziom, gdy korzystamy z niego sami? nie mam co z tym walczyc - moze zrozumiem to gdy bede za 8 lat w wieku Utopii, moze wowczas w mojej hierarchii sie nieco pozmienia. a póki co, pora sie wycofac z ogromnym bolem serca i lzami w oczach. chociaz ta sytuacja wzruszyla we mnie jakimis emocjami, chociaz wolalabym przejac sie wszystkim innym, lecz nie tym. nie kiedy wszelkie moje głębsze relacje są porażką...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz