czwartek, 1 października 2015

XV.

chyba nie ma już odwrotu. zniszczy to nas, czuje to.

"Samotność nie polega na braku czyjejś fizycznej obecności. Obecność polega na braku emocjonalnej więzi z kimkolwiek."


już naprawdę nie mam na to siły. wcześniejsze problemy się nasiliły. relacja wygląda na typowo koleżeńską. decyzja wspolnego zamieszkania nie cieszy tak jak na poczatku. byly juz 2 kilumiesieczne przerwy. trzecia bedzie ostatnią. bo jak wierzyc w cos czego nie ma? jak wierzyc komus kto nie potrafi sie przyznac do tego co robi? jak czuc sie bezpiecznie przy czlowieku ktory jest wiecznie na fazie? nie interesuja juz mnie ciagle tlumaczenia ze to przez prace. widocznie jest slaby. a dwie slabe osoby zwiazku to o jedna za duzo. a ja potrzebuje silnego charakteru, który bedzie mnie trzymal w ryzach i przy ktorych bede czuc sie spelniona i bede czuc sie bezpiecznie. a zreszta. natlok ostatnich wydarzen sprawia iz jestem silna jak nigdy dotąd. wiec chyba dam rade sama. a co. nie poradze sobie? ja juz wam pokaze ze sie uda. ze nie potrzebnie wiecznie we mnie watpiliscie, wypominaliscie i krytykowaliscie. nie jestem ta dziewczyna ktora bylam 5 lat temu. na szczescie. wiem juz na czym zycie polega i wiem co jest w zyciu wazne - rodzina. choc moze i wymagam kilku szlifow w osobowosci, ale i za ta sie zabiore. i wracam do tego co kocham - fitness i zdrowe odzywianie. za duzo tego? lubie jak mam duzo na glowie. nie mysle wowczas o glupich drobnostkach, które w stanie apatii doprowadzilyby mnie do histerii. jestem teraz na wyzu i mam nadzieje ze to jak najdluzej potrwa.